Czy ktoś, kto nigdy nie pływał barką i doświadczenie żeglarskie ma znikome (no, może umie zawiązać węzeł na knadze i ma obsesję na punkcie klarowania lin) może spędzić tydzień pływając barkami po cywilizowanej Europie? A jeśli chodzi o szczegóły – po Burgundii? Pewnie, że może.
Z czym się Wam kojarzy Burgundia? Bo mnie się kojarzyła z winem, oczywiście. I na piciu wina i jedzeniu serów zamierzałam spędzić swoją wycieczkę, bez pchania się za ster i szarpania się z linami. Okazało się jednak, że w Burgundii jest więcej rzeczy do zobaczenia niż tylko winnice a samo prowadzenie barki jest banalnie proste, porównywalne – przynajmniej dla mnie – do jazdy na rowerze.
Nasza wycieczka zaczyna się w Venarey. Barka, na jakiej mieszkam, to rzeczywiście mały domek, o komforcie mnie zaskakującym. Wygodne łóżko, przy kabinie łazienka, mały, sympatyczny salonik, kuchnia z lodówką… Full wypas. I prowadzi się ja bajecznie łatwo, po kilku minutach szkolenia – więcej zachodu jest tylko w trakcie przepływania przez śluzy, ale po pierwszym dniu nabiera się wprawy.
Z Venarey blisko jest do pobliskich atrakcji – to przede wszystkim Fontenay Abbey, najstarszy klasztor cystersów w Europie, założony przez Bernarda z Clairvaux. Ostatni nisi opuścili to miejsce w 1790 roku i w 1820 roku przeszło w ręce prywatne. Właściciele, czyli rodzina Montgolfier, od tamtej pory systematycznie restaurują budynki opactwa i udostępniają je zwiedzającym. Ten przepiękny, pozbawiony zbędnych ozdób klasztor jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a związana jest z nim także anegdota ze świata mody. Mianowicie to wzór z tutejszych okien posłużył Coco Chanel do stworzenia jej słynnego logo.
tutejszych miejscowości, Flavigny (to w tym mieście nakręcono film „Czekolada”) znajduje się gratka dla prawdziwych łasuchów – wytwórnia słodyczy z anyżu mieszcząca się na terenach dawnego opactwa benedyktynów. Wytwarzane tutaj cukierki w charakterystycznych pudełeczkach znajdziecie wszędzie w Burgundii, a jeśli macie dzieci, to to miejsce spodoba im się na pewno. Podobnie jak inne, znajdujące się w pobliżu – MuseoParc. To wielki, okrągły budynek stojący w pobliżu pola bitwy. Bitwy między Rzymianami pod wodzą Juliusza Cezara a Gallami pod wodzą Wercyngetoryksa (znanego Polakom chociażby z komiksu o Asterixie). Samo centrum MuseoParc to miejsce, w którym dzięki multimedialnym prezentacjom można poznać historię wojen rzymsko-galijskich. Znajdziemy tu także archeologiczne pamiątki i możemy popatrzeć na odtwarzane przez rekonstruktorów pojedynki prezentujące broń i sposoby walki. Zresztą nie tylko pojedynki, ale i oblężenie osady, bowiem MuseoParc posiada także zrekonstruowany fort, w którym odbywają się pokazy bitew.
Na pobliskim polu bitwy znajduje się także olbrzymi pomnik Wercyngetoryksa.
Wiele turystycznych atrakcji znajduje się tuż nad Kanałem Burgundzkim. Wystarczy zacumować na brzegu (a miejsc do cumowania jest sporo, takich wyposażonych w udogodnienia albo całkiem dzikich). Jednym z nich jest Grande Forge de Buffon, połączenie farmy, kuźni, fabryki i dworu. To miejsce zbudował 1768 niejaki Georges-Louis Leclerc, Comte de Buffon, znany francuski filozof, przyrodnik i matematyk. To tutaj mieszkał razem z robotnikami (dla których stworzył cały zestaw budynków mieszkalnych i gospodarczych, wraz z ogrodami i łaźniami) oraz przeprowadzał swoje doświadczenia. Dziś można zwiedzać część budynków, wraz ze znajdującą się w nich ekspozycją na temat prac naukowca oraz pozostałości kuźni i ogrody.
Mnie osobiście najbardziej interesuje architektura i budynki, więc Burgundia z jej pięknymi zamkami sprawiła mi dużo radości. Na naszej trasie były dwa: d’Ancy-le-Franc oraz Tanlay (chociaż rozmaitych chateau jest tu znacznie więcej). Ten pierwszy, zbudowany przez słynnego architekta Sebastiano Serlio, ma bardzo charakterystyczny, czworokątny układ architektoniczny, ze zgrabnym dziedzińcem pośrodku. Znany jest tez ze swoich naściennych malowideł. Z kolei Tanlay, choć z zewnątrz wygląda na bardziej zniszczony, posiada zachowany oryginalny wystrój, który ominęły szaleństwa Rewolucji Francuskiej. W zamku znajduje się ciekawostka – Wielka Galeria z malowidłami tworzącymi optyczną iluzję. Kiedy wchodzimy do niej, wydaje nam się, że ściany i sufit pokryte są rzeźbami.
Tanlay odegrało swoja rolę w wojnach hugonockich, a pamiątka po tym jest pewna sekretna komnata z alegorycznym freskiem na suficie.
Oczywiście nie ma Burgundii bez wina. W okolicach Flavigny znajduje się mała winnica Flavigny-Alesia, nawiązująca do dawnych tradycji winiarskich regionu. Wino było tutaj uprawiane nieprzerwanie od XIII wieku po koniec wieku XIX, kiedy to tutejszą winorośl zniszczyła zaraza filoksery. W 1994 uprawy odtworzono na niewielkim terenie i produkuje się tu wina białe, różowe, czerwone, a także rozmaite napoje alkoholowe na bazie winogron.
W Burgundii znajduje się słynny winiarski region, czyli Chablis. Odwiedzamy rodzinną winnicę, Chateau de Beru, której dodatkowym atutem jest piękna, zabytkowa (z XIII wieku) posiadłość. Dom można oglądać, choć to nie muzeum a siedziba rodowa, a część obiektu służy jako część hotelowa. Oczywiście jest tu także miejsce na degustację – wina i pysznego jedzenia przygotowanego w tutejszej kuchni.
Jednak Burgundia nie tylko małymi winnicami stoi. To także duże piwnice, produkujące znane marki win, takie jak np. musujące Cremant de Bourgogne. Les Caves Bailly Lapierre to ciągnące się kilometrami jaskinie pełne butelek, w których pracuje ten szlachetny trunek. Można je zwiedzać i można ostateczny produkt degustować. Do woli, bo barkę możemy zacumować zaledwie kilkanaście metrów dalej, przy kanale.
Dziś, kiedy jesteśmy poważnie chorzy, udajemy się do szpitala. Jednak w XV wieku nie było to tak oczywiste – szpitali nie było, a ludzie chorowali we własnych domach, leżąc w łóżkach, często dzielonych z całymi rodzicami. Przy takich warunkach aż dziwne, że jednak nie wykosiły nas rozmaite epidemie… Ten stan rzeczy zmieniła pewna inteligentna, stanowcza, wpływowa i obdarzona szlachetnym sercem kobieta – Małgorzata Burgundzka, czyli Małgorzata York, córka Ryszarda Plantageneta i żona Karola Zuchwałego. W miasteczku Tonnerre Małgorzata w wielkim budynku założyła pierwszy szpital, Hotel Dieu, a obok niego w jakiś czas później stworzyła szkołę dla profesjonalnych lekarzy (co tez nie było takie oczywiste, ponieważ wcześniej tę rolę spełniali cyrulicy). Sama Małgorzata pracowała w szpitalu wraz z pielęgniarkami. Do dziś w budynku znajduje się jej nagrobek. W jednej części dawnego szpitala znajduje się część muzealna, między innymi poświęcona ówczesnej – i trochę późniejszej służbie zdrowia, a tutejsze narzędzia chirurgiczne przyprawiają o dreszcze.
W uroczym Tonnerre do zobaczenia jest jeszcze kilka rzeczy – między innymi piękna i tajemnicza sadzawka „Fosse Dionne”, miejsce tragicznej śmierci wielu nurków, oraz Hotel d’Uzes, miejsce urodzin pewnego bardzo znanego francuskiego szpiega z XVIII wieku.
Nasza wycieczka obejmuje Kanał Burgundzki, ale to nie jedyna tutejsza droga wodna. Niedaleko znajduje się drugi kanał, Nivernais, a nad nim piękne i pełne zabytków miasto Auxerre. Warto zobaczyć tutejszą katedrę św. Szczepana, bardzo przypominającą paryską Notre-Dame, centrum z wieżą zegarową i budynkami reprezentującymi różne style architektoniczne i klasztor Saint-Germain, istniejący od ponad 1000 lat. W Auxerre odbywa się w ciągu roku wiele świąt związanych z lokalnymi winami i produktami spożywczymi, np. serami, a także sporo wydarzeń kulturalnych.
Naszą przygodę z barkami kończymy w Brienon, drugiej bazie Nicolsa w Burgundii. Żegnam moją wygodną łódeczkę, kaczki, które rano przyszły na śniadanie i pociągiem z odległej o kilka kilometrów stacji w Laroche- Migennes ruszam do Paryża. Z żalem, bo bawiłam się przednio i chętnie zostałabym dłużej.
Monika Frenkiel